Plany, cele, grafik, dni, tygodnie, miesiące, ważne i ważniejsze sprawy, terminy, obowiązki…
Oj długo można się tak kręcić dopóki np. temperatura ciała nie skoczy ni
z tego ni z owego do 39,5 stopni.
Lekcja 2: Plany czy priorytety?
Na moim obecnym etapie życia (małe dzieci) nie potrzebna mi choroba, żeby doświadczyć naiwności planowania. (Myślę tu o naiwności przywiązywania się do planów i życia dla ich realizacji.) Mimo to leżąc
z gorączką doświadczyłam tego jeszcze mocniej, aż po samo ustalanie priorytetów.
W czasach szkoły, studiów i aż do pierwszego porodu moje plany były dość precyzyjne – nauka, spotkania, czas na książkę, spacer, modlitwę itd. Były precyzyjne co do dnia, godziny. Planując mogłam uwzględniać pogodę, moje samopoczucie, różne zmienne ogółem.
Wypełnianie rubryk w kalendarzu daje poczucie kontroli nad własnym życiem, a to jest przyjemne, gdy chce się być niezależnym.
Wiadomo, jeśli chce osiągać cele muszę zaplanować kroki, które mnie do nich doprowadzą. Usłyszycie to niemal od każdego trenera rozwoju osobistego. Ode mnie też 😃
Co jeśli nie mam pojęcia czy jutro lub za tydzień będę mieć pół godziny żeby usiąść np. do pisania? (Realnie jako młoda mama nie wiem czy będę mieć choć 5 minut. Mam doświadczenia, że nierealnym jest zaplanowanie czegokolwiek, by było regularne raz w tygodniu, a nawet raz w miesiącu.)
Wszystko rozbija się o to jak pojmujemy cele i planowanie. Mamy tu dwie możliwości:
Opcja pierwsza, którą żyłam do porodu pierwszego dziecka, czyli realizacja planów i kropka lub onaczej “ja dla planów”. Mam plan i muszę się go trzymać, bo inaczej pogubię się/wszystko się zawali/moje życie runie w gruzach/…(Twój powód).
Muszę tu dodać, że żyjąc w tej opcji trzeba się liczyć z nieplanowanym momentem rewolucji (np. dziecko, choroba itp.),
w którym poczucie zagubienia może przybić, rodzić frustrację, może wydawać się nie do przejścia.
Opcja druga, której nadal się uczę to wybieranie, dokonywanie decyzji w mniejszych i większych sprawach, uwzględniając główny cel mojego życia oraz obecne priorytety. Tutaj plan jest dla mnie, jest pomocnym narzędziem i tylko tyle.
Ta droga wymaga kilku kroków na początek:
- ustalenia swojej hierarchi wartości,
- określenia głównego celu życia (wizji końca),
- rozpoznania głównych priorytetów na obecnym etapie życia.
Kluczowym jest określenie głównego celu życia, celu ostatecznego, czy jak określa to Steven Covey wizji końca (swojego życia). Króko mówiąc chodzi o odpowiedź na pytanie “dokąd zmierzam?”.
Gdy chcesz zbudować dom, zarobić milion lub ugotować obiad nie zaczynasz od wbicia gwoździa w przypadkowe deski, zakupu przypadkowych sprzętów czy wrzucenia do garnka tego, co akurat się nawienie. Zaczynasz od przemyślenia sprawy, od określenia co chcesz właściwie stworzyć, jak to ma wyglądać, do czego służyć. Planujesz kolejne czynności i dopiero wtedy zabierasz się za budowę, inwestowanie czy gotowanie.
Tak samo trzeba podejść do życia – określić jak ma ono wyglądać. Jaki obraz Ciebie jako żony/męża, rodzica, dziecka, przyjaciela współpracowanika chciałbyś, aby mieli ludzie którzy Cię zanją? W jaki sposób chciałbyś zostać zapamiętany? Jak chciałbyś, by o Tobie mówiono? Steven Covey proponuje ciekawe ćwiczenie na ten temat (znajdziesz je tu) – zachęcam byś poświęcił mu kilka chwil.
Kiedy określisz cel swojego życia (zgodny z Twoimi wartościami) będziesz miał punkt odniesienia do rozpoznania priorytetów.
No a potem to już z górki 🙂 Zaczyna się dzień i krok za krokiem wybierasz co będziesz robić, jak się zachowasz itd, tak żeby to prowadziło Cię do Twojego celu ostatecznego i realizowało także obecne priorytety. Spokojnie, w praktyce to nie wygląda tak że co 5 min zaglądasz do notatek. Mając o sobie wiedzę z powyższych ćwiczeń przyjdzie Ci to naturalnie.
Dzięki za ten post. Jestem od kilku miesięcy w dobie rewolucji życiowej (drugie dziecko), która wydaje się nie mieć końca, i całe moje uporzadkowane (do tej pory) życie jest jednym wielkim chaosem-bez planu. Biorąc pod uwagę moje przyzwyczajenie do planowania wg kalendarza, czuje się mocno pogubiona, i często mam wrażenie, ze przeżywam żałobę po dawnym życiu. Mam nadzieję, że cw.które proponujesz,pomoże mi się z tym jakoś uporać… Pozdrawiam. M
Moniko, mam nadzieję, że to ćwiczenie Ci pomoże. Odkrywanie swoich priorytetów to ważna kwestia w takim momencie życia, ale jednocześnie ten momentt pomaga je odkryć – to proces wart swojego trudu.
To co odczuwałam też mogłabym nazwać “żałobą po dawnym życiu” – świetnie to ujęłaś.
Pozdrawiam, Natalia 🙂