Dotarły do mnie Wasze refleksje o tym jak ważne i trudne jest zaufanie do samej siebie. Na spotkaniach nie zatrzymywałam się nigdy nad tym tematem i też jakoś nie wypłynął z Waszej strony. Reakcje na ostatni wpis pokazują jednak, że warto zatrzymać się tu na dłużej i zgłębić temat dla Ciebie i dla mnie samej.
(Jeśli nie czytałaś ostatniego wpisu zajrzyj najpierw do niego.)
Jak pisze ks. Krzysztof Grzywocz: “Zaufanie Boga do nas to pierwsze bogactwo, którym zostaliśmy obdarowani w Betlejem. Bóg mi ufa. Człowieku, ufam Tobie.”
To ten sam porządek, w którym Bóg najpierw ukochał mnie i w tej miłości odkrywam miłość do siebie samej. Tak i z zaufaniem: Bóg zaufał mi (w sposób szczególny kobiecie – Maryi) oddając w moje ręce Siebie. W tym zaufaniu mam odkrywać zaufanie do siebie samej.
Ufać sobie, czyli ufać czemu
Co konkretnie masz na myśli, gdy zastanawiasz się czym jest zaufanie do siebie samej? Swój osąd rzeczywistości, rozeznanie w danej sytuacji, myśli, przekonania, uczucia…. Czy byłaś kiedyś w sytuacji, gdy musiałaś podjąć decyzję i do ostatniej chwili nie byłaś jej pewna? Miałaś wątpliwości co do swojej oceny sytuacji, przewidywania konsekwencji, rozeznania swoich lub czyichś uczuć? Albo po podjęciu decyzji jeszcze długo zastanawiałaś się czy na pewno dobrze wybrałaś? Bo np nie byłaś pewna swojemu rozeznaniu lub okazywało się, że ktoś ma do Ciebie żal, siebie/kogoś zawiodłaś, konsekwencje były inne od przewidywanych? Jeśli tak jak ja, możesz odpowiedzieć choć raz “tak” pamiętasz zapewne towarzyszące tej sytuacji zagubienie, lęk, może przymus, pośpiech, brak wolności. W takim momencie chciałoby się stać wolnym od tej konieczności podejmowania decyzji. Może stać się jak dziecko, którym ktoś się opiekuje, a ono może beztrosko cieszyć się chwilą i eksploracją świata. Uciec od decyzji. Gdy nie ufasz swojemu osądowi to po prostu nie chcesz decydować, boisz się, mimo, że wiesz co masz do wyboru.
Jakie mogą być przyczyny takich sytuacji, okresów w życiu?
- Według mnie zawsze najważniejsze, czyli brak refleksji nad samą sobą, nieustannego poznawania samej siebie – wartości, myśli, emocji, uczuć, priorytetów.
- Historia życia, doświadczenia związane podejmowanymi decyzjami – jak przebiegał proces decyzyjny, czy konsekwencje były takie jak przewidywałaś, czy byłaś zadowolona z efektów swojej decyzji?
- Przekonania na swój temat – to bardzo szeroki i warty przepracowania temat, ale w skrócie – czy moje przekonania o sobie samej są moje? Czy są prawdziwe – oparte na faktach, czy “wmówione” przez lata słuchania od rodziców/najbliższych?
- Narzekania innych osób – np. wiecznie niezadowolony z naszego zachowania, decyzji rodzic, Mąż, szef.
Do znudzenia będę powtarzać, że praca nad sobą zaczyna się od przyjrzenia się samej sobie. Ks. Grzywocz wskazuje natomiast, że po zajrzeniu w siebie mam “być dobrej myśli” tzn zaufać własnym myślom, intuicji, uczuciom – wszystkiemu co rodzi się we mnie i zaistniało też wcześniej, w przeszłości. Zaufać swojej wewnętrznej mądrości. Zaufać uczuciom, które przychodzą by coś doradzić, wskazać (uznawanie uczuć za złe jest wg. ks. Krzysztofa przejawem nieufności).
Jak pisał Rilke do młodego poety: “Niech Pan zaufa swoim uczuciom, a wtedy poszerzy się i ustabilizuje Pana osobowość, będzie Pan bardziej autonomiczny i zdolny do budowania więzi”…
O roli zaufania do samego siebie w budowaniu relacji napiszę w kolejnym wpisie – jeśli nie chcesz go przegapić przypominam o zapisie na newsletter 😉