Czekanie, oczekiwanie, życzenia i nadzieje – to wszystko jest nieodłączną częścią mojego życia. I dobrze, że jest.
Kiedy będzie wiosna pójdziemy w góry, a jeszcze wcześniej, gdy Piotruś będzie potrafił spędzić większą ilość czasu beze mnie wybiorę się na spacer z przyjaciółką… No a dziś, jak Mąż wróci z pracy to zrobię to, to i tamto.
Tak sobie rozmyślałam zmieniając pieluchę Małemu, a może gotując obiad… nie ważne.
Ważne jest to, co dzięki temu odkryłam.
Po pierwsze, czekam, czyli mam nadzieję i ufność, że jest coś więcej poza chwilą obecną. Czy obecny czas jest łatwy czy trudny wiem, że nie trwa wiecznie i w końcu nadejdzie chwila odpoczynku, nadejdzie chwila kiedy usiądę w ciszy z książką (pewnie dopiero jak dzieci pójdą do przedszkola ;), nadejdzie chwila górskich spacerów sam na sam z Mężem, kawa z Przyjaciółką, wypad do teatru…
Nadejdą te wszystkie chwile kiedy będę mogła zrealizować moje potrzeby, pragnienia, marzenia, plany, cele.
Nadejdą i ja w to WIERZĘ.
Po drugie, mam na co czekać. Mam na kogo czekać.
Mam Męża, przyjaciół, pasje. Mam marzenia, cele. Mam przed sobą przyszłość, widzę, że jest coś więcej. Widzę cały stworzony świat, chcę go poznać, chcę spotykać się z ludźmi, inspirować się spotkaniami, sztuką, miejscami.
Po trzecie i najważniejsze, czego się o sobie dowiedziałam: mam świadomość swojej wartości. Wiem, że jestem stworzona do szczęścia, a więc do odpoczynku, ciepłej kawy z kremówką w klimatycznej kawiarni, do czytania ulubionych książek, do randek z Mężem, do górskich wypraw, do rozmów, spotkań, do zdobywania świata.
Cieszę się, że nie mam wszystkiego, że nie byłam wszędzie, że nie mogę robić tego, co bym chciała.
Tym większa będzie moja radość, gdy przyjdzie na to wszystko czas.
A wy, lubicie czekać czy raczej macie z tym problem?
Na co czekacie?
Podzielcie się w komentarzach.
Hmmm…gdybym tak na to spojrzała to czekam od 10 lat i mogę się nie doczekać. Bo dzieci, bo obowiązki,bo codzienność. Staram się BYĆ. Bo to teraz nie wróci, bo tylko teraz mogę to poczuć. Bywa, że uciekam od rzeczywistości właśnie w plany i marzenia, bo mi tak prościej. Ale świadomie chcę być tutaj w miejscu, które przecież wybrałam. A marzenia…cudnie, że są. Nadają kierunek mojemu “teraz”. Z mozołem 😉
Witaj Elu.
To bardzo ważne, by poczuć kaźżdy dzień, by przeżyć go całym sobą i tak jak piszesz, po prostu BYć.
Pozdrawiam 🙂
Ja nie czekam, bo nigdy nie wiadomo czy jutro nadejdzie. Działam tu i teraz 🙂 pozdrawiam.
Witaj Kasiu.
Myślę, że ważna jest świadomość, że to dziś jest ten dzień kiedy mogę działać i małymi krokami zbliżać się do tego, na co czekam.
Pozdrawiam 🙂
Czekanie… Roznie z nim bywa. Ale od kiedy stracilismy Dziecko, ktorym nie zdazylismy sie nawet za bardzo nacieszyć, to czekanie jest inne. Czekamy na spotkanie z Nim po drugiej stronie. I zyjemy tu i teraz, ale z nadzieja na Niebo. A zreszta czego tutaj nie dokonczymy, to moze tam sie uda – gory, rozmowy, spotkania…:)
Witaj Marysiu.
Dziękuję za podzielenie się trudnym doświadczeniem. Nie raz w naszym życiu mają miejsce takie czy inne zdarzenia, które zmieniają naszą perspektywę. Myślę, że to ważne by mieć cel, do którego zmierzamy zyjąc tu i teraz.
Pozdrawiam 🙂
Ostatnio właśnie raczej staram się żyć tu i teraz. Nie wiem, co przyniesie jutro i wolę nie odkładać (bo czasem robię to niestety w nieskończoność) tych drobnych rzeczy, które mam w planach. Choć cierpię też na brak marzeń o przyszłości. Nadal coś we mnie chciałoby wrócić do Wczoraj… Grunt to pamiętać, że wczoraj nie istnieje. Mam tylko Teraz.
Witaj Kasiu.
Na odkładanie małych rzeczy jest dobry następujący patent: jeśli zrobienie cegoś zajmie Ci mniej niż dwie minuty zrób to od razu 🙂 Działa, choć ja też czasami o tym zapominam.
Co do marzeń spróbuj się zastanowić, co nie pozwala Ci marzyć, co jest blokadą? Zapraszam też na priv w tym temacie jeśli chcesz.
Pozdrawiam